Umysłowa impotencja.




Depresja to nie tylko stan ciągłego smutku i przygnębienia. To też stany umysłowej impotencji, gdzie napisanie jednego, sensownego zdania jest wyzwaniem jak maraton na 40km. Dla każdego, kto wcześniej robił użytek ze swojej kreatywności, taki stan jest jak „śmierć”.
Wpisy na bloga są dla mnie od kilku dni udręką, bo wszystko, co napiszę widzę jak referat gimnazjalisty z opóźnieniem umysłowym. Jedno zdanie wpisuję i kasuję po 10 razy mając nadzieję, że w końcu wpadnę na coś sensownego i konstruktywnego. Nie mogę tego wszystkiego powiązać w całość, równie dobrze mogłabym wpisywać tutaj przypadkowe ciągi słów i myślę, że byłyby o wiele bardziej logiczne, niż to co obecnie mam w tym zalanym kortyzolem łbie. Procesy umysłowe w takich momentach to coś, co nie istnieje. Nienawidzę takiego stanu, nienawidzę, gdy nie mogę zbudować zdania, nie mogę się skupić, nie mogę sobie niczego przypomnieć, meritum przemyśleń rozbija się na drobne kawałeczki. Kiedy tak się dzieje, irytuje mnie całe otoczenie, byle hałas – szczególnie ten pochodzenia ludzkiego doprowadza do białej gorączki. Nadużywam tych samych wyrazów, bo nie mogę przypomnieć sobie najbanalniejszych synonimów. Zamiast myśleć nad kolejnym zdaniem, siedzę w bezruchu i przez 10 minut patrzę w ścianę, albo poruszający się w tv obraz, wyglądając na istotę nieco mniej inteligentną niż ameba. Zapominam po chwili, co napisałam wcześniej, więc po raz setny czytam swoje wypociny od początku, aż do momentu w którym mruga kursor i czuję, że wpadam w jeszcze większą złość. Mój mózg odmawia posłuszeństwa, to normalne w depresji. Zawsze, gdy jestem w takim stanie (nie trwa on ciągle, miewam też lepsze momenty) i chcę zrobić coś, do czego kategorycznie potrzebny mi mózg, to przygotowuję się na małą walkę z nim. Akurat w tym momencie postanowił on być jak bezużyteczny flak wypełniający moją głowę tylko po to, żeby nie była zbyt lekka. W takim stanie można śmiało powiedzieć, że głowę ma się tylko po to, by nią jeść.
Brak koncentracji i osłabienie pamięci – to dwie pozycje w długiej litanii objawów depresji. Dla mnie sa one najgorsze, nie przebije ich nawet społeczna izolacja. Kiedyś prowadziłam inne blogi, zajmowałam się dorywczo grafiką, copywritingiem, dorabiałam jako internetowy PR-owiec. Wyobraźcie sobie jak to boli, gdy przez cały dzień udaje Wam się z wielkim trudem skomponować jedno, kreatywne zdanie... które i tak nikogo nie powali na łopatki. Czytam swój wpis już któryś raz z rzędu i widzę, jak odbija się w nim umysłowa indolencja. Ciężka depresja jest tego powodem, aż tęsknie za czasami, gdy była ona w lekkim stadium. Wiem, że kortyzol (o tym w osobnym wpisie) który idzie z depresją w parze, topi mój umysł w ilościach, w jakich się wydziela. Nie dość, że przez niego rośnie mi tyłek i brzuch- bo odkłada tkankę tłuszczowa, wyskakują mi przez niego niedoskonałości na skórze i sypią się paznokcie, to jeszcze zabiera mi to, co cieszyło mnie najbardziej i dawało najwięcej satysfakcji. Depresja zabiera mi to, za co kiedyś byłam mocno ceniona – ponadprzeciętną kreatywność, wyobraźnię. Czuję się momentami, jak bezużyteczny śmieć, ale...
W końcu dokończyłam ten wpis, mimo że dziś mam dzień zerowej kreatywności, że dziś jest dzień triumfu depresji - udało się chociaż tyle. Kiedy przychodzi taki dzień jak ten- czyli dosyć często- należy się poddać temu bezmyślnemu gapieniu się w ścianę przez nawet i pół godziny. Gdy już się wyrwiesz z otępienia, spontanicznie wyjdź na spacer, popływaj, pojeździj na rowerze, pobiegaj, potańcz, skop worek treningowy– cokolwiek, co wymaga wysiłku fizycznego, bo nic go (kortyzolu) lepiej nie neutralizuje, niż aktywność fizyczna. Ja sama ostatnio ją sobie odpuściłam, co jest wielką głupotą i czuję tego skutki. Ja wiem, że depresja potrafi odebrać chęci do aktywności fizycznej, zniechęcić do wszelkiego ruchu. Ona skutecznie usadza na kanapie i nie pozwala z niej wstać. Kiedyś znajoma, również cierpiąca na depresję dostała złotą radę – rób to, na co nie masz ochoty, a że w depresji na nic nie ma się ochoty, to rada całkiem...ciekawa. Ciężko zrealizować, bo depresyjniak umie się zniechęcić po 5 minutach, ale warto spróbować i taki właśnie mam zamiar. Zamiar brzmi zabawnie dla tego, kto zna temat, więc jutro udowodnię.

Wybaczcie brak poweru we wpisie, ale depresja znowu prowadzi ze mną jakieś gierki. 
Umysłowa impotencja. Umysłowa impotencja. Reviewed by Unknown on 10:01:00 PM Rating: 5

Brak komentarzy:

ConstructiveMind. Obsługiwane przez usługę Blogger.