Mam dla Ciebie dobrą radę.


Kilka dni temu usłyszałam od koleżanki w pracy, że miała jednodniową depresję w związku z jej pracą magisterską. Szlag jasny mnie trafia, gdy słyszę tego typu teksty. Depresja to przecież taki chwilowy nastrój z dupy, jednodniowy smuteczek, malutki spadeczek psychicznej formy, drobny dyskomforcik niczym wzdęcia po fast foodzie. Ludzie nie mają zielonego pojęcia jakiego słowa używają do określenia trochę gorszych dni. To tak jakby ktoś kichając stwierdził, że chyba bierze go ebola, albo złapał jakiegoś "hifa".

Nasze społeczeństwo składa się z samych specjalistów. Jesteśmy ekspertami szczególnie w tych dziedzinach, o których mamy najmniejsze pojęcie. Depresja? O tak, po tym słowie każdy staje się profesorem psychologii, światowej sławy dr psychiatrii, następcą Freuda i Kraepelina. Każdy wie, że to taki tam smuteczek, na który najlepszym lekarstwem jest klasyczne "weź nie pierdol" lub "ogarnij się". Depresja to przecież termin określający gorsze dni czy chwilowe załamanie nastroju. Dużo czasu upłynie, nim ludzie zaczną rozróżniać deprechy, smuteczki, dołki i chandry od choroby - depresji. Jeśli nikt ich nie będzie edukował i wyprowadzał z błędu, dalej będą przekonani, że o depresji wiedzą wszystko i mylenie jej z byle bólem dupy, jest w porządku. Już usłyszałam tyle podpowiedzi, co zrobić ze swoją depresją, że mogłabym wydać książkę z tymi złotymi radami. Taki prześmiewczy zbiór mądrości przeciętnego Kowalskiego na temat chorób psychicznych.

Lista złotych rad jak się pozbyć depresji.

1. "Weź się więcej uśmiechaj" Myślę nawet nad tym, by wstrzyknąć sobie jakąś kombinacje botoksu z domieszką czegoś, co mocno paraliżuje mięśnie, by mieć stały i piękny uśmiech bez wysiłku. Wszyscy będą zadowoleni kiedy zmusze się do uśmiechu...

2. "Więcej optymizmu dziewczyno!" Oczywiście, brakuje mi optymizmu, bo tak sobie postanowiłam. Jestem smutasem z wyboru, taki już mam pesymistyczny sposób bycia, więc optymistyczne myślenie cudownie odmieni mój stan. Że też sama na to nie wpadłam przez sześć lat...

3. "Głowa do góry, przestań widzieć wszystko w ciemnych barwach" Myślę, że może powinnam walnąć sobie na każdej ścianie po jednej tęczy, fluorescencyjnymi farbami. Będę widzieć wszystko kolorowo- dosłownie. Głowa do góry i żyj kolorowo.

4. "Przestań na wszystko narzekać" Narzekanie to taki element mojego mrocznego cyniczno-sarkastycznego image. Spoko, zmienię image na bardziej radosny. Nic prostszego.

5. "Weź wyluzuj, nie spinaj się tak" Pomedytuję, zastosuję technikę wdech- wydech, trochę się pogimnastykuję i napięcie minie. So simple.

6. "Ogarnij się" Najbardziej uniwersalna i najgłębsza rada ever. Po prostu jestem nieogarnięta, więc wezmę i się tak zwyczajnie ogarnę. Od jutra się ogarniam, w końcu! Żegnaj depresjo!

Jeśli lubicie stosować wyżej wymienione złote rady wobec osób z depresją, polecam przyłączyć się do sadystycznej zabawy edukacyjnej. Zabawa polega na znalezieniu sobie trzech osób- inwalidy na wózku, anorektyczki i człowieka z fobią społeczną. Inwalidę należy zepchnąć z wózka, po czym z radością powiedzieć do niego- stary no weź, daj spokój, wstawaj i nie rób scen, idziemy na piwo. Anorektyczkę należy zaprosić na obiad i pobawić się w "otwórz buzie, leci samolocik" jak z małym dzieckiem. Później trzeba koniecznie zastosować cenną radę z zestawu  np "weź się ogarnij i zacznij jeść jak człowiek, patrz jakie pyszności'. Na koniec zasugerować, że może powinna kupić sobie Apetizer na brak apetytu. Człowieka z fobią społeczną natomiast, należy najpierw mocno przytulić, a potem zabrać na masową imprezę i kazać mu wystąpić publicznie, na koniec pouczyć z uśmiechem "Otwórz się trochę bardziej na ludzi, popatrz jakie to proste".

Tak właśnie jest z radami dawanymi osobie chorej na depresję. Wiem, że większość z tych rad wynika nie tylko z absolutnej niewiedzy, ale też zwyczajnie dobrych chęci, którymi jak wiadomo-piekło jest wybrukowane. Gdyby od takich banałów zależał mój stan, to uwierzcie mi, że sama bym na to wszystko wpadła a depresja byłaby łatwa w leczeniu jak przeziębienie. Google-takie proste narzędzie dla łaknących wiedzy. Jeśli ktoś lubi się dokształcać, proponuję wpisać słowo "depresja" i od razu pojawią się setki wyników, które dostarczą multum wiedzy na ten temat. 10 minut wystarczy, by dowiedzieć się, że depresja nie bierze się z powietrza, że to nie jest to samo co jesienna apatia albo PMS, że nie jest zależna od woli cierpiącej na nią osoby, że nie ma nic wspólnego z charakterem, że to coś znacznie gorszego niż chwilowy dołek, że to nie jest pesymistyczne nastawienie, że może prowadzić do poważnych powikłań, że co trzeci samobójca to osoba cierpiąca na depresję. Nie dziwi mnie ignorancja, bo depresja-ta prawdziwa, to temat maksymalnie bagatelizowany. Telewizyjne reklamy ziołowych leków na depresję, wciśnięte pomiędzy reklamy środków na biegunkę, nietrzymanie moczu i syndrom niespokojnych nóg, to jakaś czarna komedia. Nie ma ziołowych leków na depresję, są leki na obniżony nastrój-pospolite suplementy diety, które obok leków na depresję nawet nie stały.

Przywykłam już do dawanych mi rad. Już z nimi nie walczę, nie tłumaczę, po prostu przyjmuję i dziękuję. Wolę udawać i zakładać maskę, bo nie mam siły tłumaczyć, że mam mózg trochę większy niż kura i doskonale te triki rozumiem, ale w moim przypadku...one nie rozwiązują problemu i nie zmienią sytuacji. Jest nawet gorzej, bo czuję niemoc, totalną niemoc, poczucie winy i strach. Każdy chce mi pomóc swoimi złotymi radami, gdyż zupełnie nie rozumie mojego problemu. Jeśli po powtórzeniu tej samej rady po raz tysięczny nic się nie zmienia w moim zachowaniu, wiem że muszę szykować się na gniew. Czuję rosnącą wobec mnie niechęć, irytację że dalej jestem męcząca marudą, która nie umie wcielić tych dziecinnie prostych zaleceń w życie. Widzę, jak komuś ręce opadają w miarę kończącej się cierpliwości. Tak oto mój plan socjalizacji bierze w łeb. Za każdym razem, gdy taki doradca zniechęca się do mnie, bo nie umiem pozbyć się depresji jak drzazgi z palca i zacząć tryskać radością, czuję się jak kaleka, która przez swoje kalectwo zostaje wykluczona z grupy zdrowych i radosnych. "Będzie dobrze" - to jest ok. To nie rada, to wspieranie nadziei na wyzdrowienie. Wszystkie rady z wyżej wypunktowanych proponuję zachować dla siebie, gdy macie do czynienia z kimś, kto choruje na depresję-tę prawdziwą, nie tę z reklamy ziołowych suplementów. Jeśli chcesz wystrzelić z tekstem o ogarnianiu się i optymizmie, lepiej obróć się i powiedz to do ściany. Efekt będzie w zasadzie identyczny, a ściana przynajmniej nic nie poczuje.

Nie mam nikomu za złe, że daje mi rady. Słyszałam je od wielu osób i dziękuję za nie, to przejaw dobrej woli. To chęć pomocy w stanie, który każdy uznaje za chwilową apatię, więc jak apatię chce "leczyć". Niestety, prawda jest taka, że te wszystkie sugestie pogłębiają jeszcze bardziej uczucie bezradności i zaniżają samoocenę. Kiedy poszłam do psychologa, wydałam 120 zł, by usłyszeć "Nie pomogę Ci, nie wyleczę depresji". Żaden psycholog, nawet najlepszy, nie podejmie się terapii w przypadku depresji, bo każdy psycholog, nawet ten najgorszy - wie, że depresja jest chorobą wymagającą farmakoterapii i tutaj pole do popisu ma wyłącznie psychiatra. Skoro psycholog od razu wygoni depresyjniaka ze swojego gabinetu wprost do gabinetu psychiatry, to jak myślisz? Czy Twoje złote rady są w stanie pomóc? Złote rady, jak i psychoterapię można stosować u wyleczonych, którym pozostaje już tylko posprzątać bałagan, jaki rozwalona chemia w mózgu po sobie pozostawiła.

Oczywiście cieszenie się drobnymi rzeczami, uśmiechanie do ludzi, pozytywne myślenie i wszystkie te pozostałe wesołe pierdoły- wspierają. Pozwalają trochę złagodzić objawy i wspomagają leczenie. Nigdy jednak nie oczekuj, że uzdrowią i jeśli masz zamiar się wkurzyć na tego wiecznego killjoy'a w swoim otoczeniu, lepiej go po prostu zostaw w spokoju, albo pogadaj z nim o pogodzie. Pomyśl, że taki depresyjny killjoy, totalnie łamie się w środku, bo nie ma już siły na odpieranie zarzutów, że chyba nie chce wyzdrowieć, bo nie stosuje Twoich optymistycznych rad.




Mam dla Ciebie dobrą radę. Mam dla Ciebie dobrą radę. Reviewed by Unknown on 10:08:00 PM Rating: 5

Brak komentarzy:

ConstructiveMind. Obsługiwane przez usługę Blogger.